naprawdę trzyma połę jego surduta na pniu kosodrzewiny. Gdy po ustąpieniu zawrotu głowy spojrzał na dół swobodnie, zobaczył gospodarza oberży, u którego od kilku dni mieszkał, nadchodzącego z synem. Obaj oni byli znakomitymi turystami. Gdy go spostrzegli, zaczęli mu dodawać odwagi. Syn wrócił czemprędzej po ludzi i sznury, ojciec zaś, wydostawszy się na górę, zwolna wprawdzie, lecz z pocieszającą pewnością siebie, stanął nad wiszącym i rzucił mu pętlę, którą ten wsunął sobie pod pachę. Teraz mógł już bezpiecznie się utrzymać i doczekać zupełnego ocalenia, którego też dokonano niebawem. To tylko pojąć trudno, że ciało mimo licznych uderzeń o skały nie doznało obrażeń znaczniejszych, prócz kilku sińców. Ale cudem chyba należy nazwać to, w jaki sposób oberżysta i jego syn zostali wezwani na pomoc. Oto jego najmłodsze dziecko, ośmioletnia dziewczynka, przyszła do niego z ogrodu i powiedziała, że ten pan, który zawsze kwiatów szuka, spadł z góry i zawisł nad przepaścią. Ta strona góry jednak była od wsi odwrócona, a zatem z ogrodu gospody niewidoczna, a dziecko nie było dalej niż w ogrodzie. Na zapytanie ojca oświadczyła dziewczynka, że słyszała wołanie o pomoc, choć oddalenie było tak wielkie, iż głos nie mógł dolecieć do ogrodu. Gdy ojciec nie chciał spełnić prośby dziecka, zaczęło tak płakać, że dla uspokojenia go ruszył na miejsce wypadku. Ocalony jest jeszcze teraz silnie przekonany, że zawdzięcza życie dwu aniołom stróżom i wierzy, że jeden trzymał go, a drugi posłał dziewczynkę do gospodarza.
Pytanie, czy widziałem lub słyszałem mego anioła stróża, nie wprawia mnie nigdy w kłopot. Widziałem go oczyma duszy i słyszałem w mem sercu, a wpływ jego odczuwałem niezliczone razy. Czy jestem może szczególnie usposobiony do tego? Chyba nie! Każdemu człowiekowi danem jest zauważyć władztwo anioła stróża. Jedynym warunkiem jest tu znać dobrze samego siebie i wykonywać nad sobą ustawiczną kontrolę
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/133
Ta strona została skorygowana.
— 113 —