w przyjaźni z nimi żyliśmy. Na dowód wystarczy przypomnieć to, co Szako Marto opowiadał staremu Wabble’owi o Winnetou pod „drzewem z włócznią“. Wódz Apaczów, stanąwszy ongiś na ich czele, dopomógł im do zdobycia obozu Osagów, mógł więc śmiało liczyć na ich wdzięczność. Ja nie byłem wprawdzie przytem, ale wiedziałem, że żaden przyjaciel Winnetou nie będzie wrogiem Old Statterhanda. Uspokoiłem się więc natychmiast, skoro tylko poznałem, że napastnikami są Szeyennowie.
Uderzyło mnie to, że nie napadli najpierw na konie, jak to zwykle czynią Indyanie. Atak wymierzony był widocznie na dom, wskutek jakiegoś szczególnego powodu. Zagrodzenia nie trzeba było bronić, gdyż żaden czerwony tam nie przyszedł, ujrzałem ich natomiast wszystkich zgromadzonych przed domem. Zapewne zamierzali zakraść się do drzwi, wywalić je i wpaść do wnętrza domu, lecz ja przeszkodziłem im krzykiem orła, bo tem zbudziłem mieszkańców. Napad nie udał im się w zupełności.
Byłem bardzo ciekaw, co teraz nastąpi. Nie mogąc wtargnąć do domu, stanęli Indyanie przed drzwiami bezradnie, jakby sobie nie zdawali z tego sprawy, że przecież mieszkańcy domu mogli strzelać przez okno. Wyjąc i rycząc utworzyli przed budynkiem półkole, sięgające od jednego rogu do drugiego. Potem się uciszyli. Znając Winnetou, byłem pewien, że teraz przemówi. On rzeczywiście, otworzywszy drzwi, stanął w nich bez obawy i zawołał donośnym głosem:
— Słyszę okrzyk wojenny Szeyennów. Tu stoi wódz Apaczów, Winnetou, który palił z nimi fajkę pokoju i przyjaźni. Jak nazywa się wódz wojowników, których widzę przed sobą?
Ze środka półkola odpowiedziano:
— Dowódzcą Szeyennów jest Wicz Panaka[1].
— Winnetou zna wszystkich wybitnych wojowników
- ↑ Nóż żelazny.