go wyrwać. W tej chwili jednak ja przyskoczyłem, przygniotłem go do krzesła i rzekłem:
— Siedź! Jeśli będziesz posłuszny, otrzymasz gusła z powrotem, inaczej nie!
— Tak, jeśli będzie posłuszny — potwierdził Winnetou. — Życzę sobie, żeby Szeyennowie odeszli w pokoju. Gdy to uczynią, nic im się złego nie stanie i nikt się nie dowie, że zachowali się tu jak małe dzieci. Jeśli jednak Wicz Panaka na to się nie zgodzi, wrzucę jego gusła do ognia, a zaraz potem przemówią nasze strzelby. Howgh!
Kto wie, czem są gusła dla czerwonego, a zwłaszcza dla wodza, jaki to wstyd stracić je, ten nie zdziwi się, że Szeyenn, chociaż po dłuższem wahaniu, przystał na żądanie Apacza.
— Ja także stawiam warunek — oświadczył Treskowo
— Jaki? — spytałem.
— Szeyennowie muszą nam wydać Tibo taka i Tibo wete!
— Nikomu to ani w głowie! Byłby to największy błąd z naszej strony. Zresztą jestem pewien, że guślarza już niema między Szeyennami. Widząc, że zabieram ich wodza, zrozumiał pewnie odrazu, co się święci i ulotnił się czemprędzej, jest mi to bardzo na rękę, a dlaczego, to później zrozumiecie.
Po zawarciu pokoju odjechali Szeyennowie jeszcze przed południem zadowoleni, że niefortunny ich napad na farmę skończył się bez rozlewu krwi. My wyruszyliśmy także w godzinę po nich. Szako Matto otrzymał broń swoją napowrót i jako wolny człowiek nam towarzyszył. Był on bardzo zły z tego powodu, że guślarz umknął mu znowu, lecz wesoły zawsze Dick Hammerdull starał się go pocieszyć, mówiąc:
— Niech wódz Osagów nie rozpacza. Guślarza dostaniemy jeszcze, bo, co ma wisieć, nie utonie.
— On nie ma zawisnąć, lecz zginąć śmiercią dziesięćkrotną! — mruknął Osaga.
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/145
Ta strona została skorygowana.
— 125 —