Shatterhand, musimy mimo to zbadać trop i przekonać się, ile osób go zostawiło.
— Nie potrzebujemy na to zbaczać z drogi o pięćset kroków. Wszak widzicie, że wkrótce z nim się zetkniemy!
— Słusznie! I nad tem się nie zastanowiłem. Tyle lat uważałem siebie za dobrego westmana, a tu nad tą starą Republikan-River poznaję z przykrością, że powinienbym jeszcze wiele rzeczy się nauczyć. Prawda, mr. Shatterhand?
— To bardzo chwalebna świadomość, bo kto zdaje sobie sprawę ze swoich błędów i braków, ten znajduje się już na drodze poprawy. Jest to pociecha dla każdego, kto poczuje, że mu daleko do mistrzostwa.
Nie odjechaliśmy byli jeszcze zbyt daleko od brodu, kiedy rzeka, zboczywszy pod ostrym kątem ku północy, otworzyła na zachód wolną prerye. Zielony pas, który się ciągnął od tej strony i stykał się z zaroślami nad rzeką, kazał domyślać się obecności potoku, wpadającego do Republikan-River dalej po prawej stronie od nas. Do ostatniego zakrętu tego potoku przytykał lasek w odległości może jednej mili angielskiej od nas. Zatrzymaliśmy się, gdyż wspomniany trop zbliżył się był nagle z lewej strony do zakrętu rzeki, przy którym znajdowaliśmy się właśnie. Były to ślady jedynego jeźdźca, który spędził tam bardzo krótki czas. Nie zsiadał wcale, a odciski przednich nóg konia tworzyły półkole, w którego środku stały nogi tylne. Z tego należało wnosić, że jeździec, przybywszy ze wschodu, rozglądał się w trzech pozostałych kierunkach, czyli szukał kogoś, czy czegoś, poczem ruszył prosto do owego lasku, jako do szukanego miejsca. Na skutek tego naszego domysłu zwróciliśmy obaj z Winnetou wzrok w kierunku owego lasku.
Właściwie mogliśmy się o to nie troszczyć, kto był tym jeźdźcem, a lasek także nie miał w sobie nic szczególnego, ale trop był zostawiony zaledwie przed pół godziną, a ta okoliczność była już dostatecznym powodem do ostrożności i rozwagi.
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
— 6 —