Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/160

Ta strona została skorygowana.
—  138  —

straszna szkoda, że mr. Kolma Puszi nie został nauczycielem! A ma do tego uzdolnienie! Zresztą ja nie myślałem nic złego. Czerwony brat podoba mi się nadzwyczajnie, dlatego cieszyłbym się bardzo, gdyby droga jego była tą samą, co nasza.
— Że mój gruby brat biały źle nie myślał, tego jestem pewien, bo w przeciwnym razie byłbym mu nie odpowiedział wogóle. Czy droga moja będzie ta sama, to się dopiero pokaże. Zastanowię się jeszcze nad tem. Howgh!
Na tem skończyła się rozmowa. Ponieważ nazajutrz mieliśmy wcześnie wyruszyć, przeto położyliśmy się wkrótce spać, gdy Holbers, oddawszy straż Treskowowi, wrócił do obozu.
Nie wiem, jak długo już spałem, kiedy mię zbudziły głośne wrzaski. Otworzywszy oczy, zobaczyłem nad sobą człowieka, który zamierzył się, by mię uderzyć kolbą od strzelby. Zanim zdołałem się poruszyć, otrzymałem cios, który mię pozbawił przytomności, szczęściem nie na zawsze.
Miły czytelniku, czy potrafisz wyobrazić sobie uczucie i stan duszy człowieka, który się budzi z głębokiego ogłuszenia i dochodzi do poznania, że ma głupią głowę i nierozważną, skoro przyjęła uderzenie kolbą? Los człowieka z taką głową po ciosie jest bardzo przykry. Najpierw nie czuje on jej i żyje tylko po szyję. Dopiero z czasem jakiś szum i brzęczenie świadczą, że go nie ścięto zupełnie, lecz tylko uderzono w najwyższą część ciała. Że tą częścią jest głowa, tego tak zaraz jasno się nie wie, lecz dopiero wtedy, gdy szum zmieni się w ucisk i śrubowanie, jakby ktoś czaszkę gniótł w tłoczni do wina. W następnym stanie każde uderzenie pulsu, zaopatrujące w krew mózgownicę, sprawia wrażenie, jakby głowa leżała pod tłuczkiem moździerza, a równocześnie w tem domostwie rozumu grzebały lwie pazury.
Tak było i ze mną. Przebywszy opisane powyżej stany, wywołane uderzeniem kolbą w głowę, ujrzałem