a z drugiej strony nie doprowadzicie do tego, żebym was prędko przebił kulą lub nożem i wyrzekł się widoku, jak ładnie i powoli przeniesiecie się z tego życia do waszej wiecznej i sławionej przez was szczęśliwości. Przygotowałem dla was taki koniec, że nie będziecie mogli dość mi się nadziękować. Czy przypominacie sobie jeszcze, co podczas owej nocnej jazdy przez Llano nabajdurzyliście mi o wiecznem życiu?
Ja milczałem, a on mówił dalej:
— Ponieważ, jak powiadacie, w niebie jest tak cudownie, przeto jako wasz najlepszy przyjaciel żałuję z całego serca, że giniecie z pragnienia za tem nadziemskiem życiem. Otworzę wam więc drzwi waszego raju, a zapomocą kilku małych przykrości, które wam sprawię, dokonam tego, że wspaniałości tamtego świata wydadzą wam się jeszcze doskonalszemi.
— Nie mam nic przeciw temu — mruknąłem jak najobojętniej.
— O tem jestem przekonany! Przypuszczam również, że za moją uprzejmość względem was wyświadczycie mi pewną grzeczność. Oto pragnę się dowiedzieć, jak jest na tamtym świecie, dlatego pytam was, czy nie bylibyście skłonni po przeniesieniu się tam zjawić mi się jako duch, albo widmo, ażeby pouczyć mię o tamtejszych stosunkach. Byłbym wam za to bardzo wdzięczny i przyjąłbym was serdecznie. Czy zrobicie to dla mnie, mr. Shatterhand?
— Owszem, uczynię nawet więcej, niż żądacie i przed śmiercią jeszcze stanę przed wami i to tak, że nie jedno, lecz tysiąc widm zobaczycie!
— Well! A zatem w tej sprawie zgoda między nami — śmiał się. — Nie tracicie wprawdzie nigdy odwagi, ale jeśli teraz jeszcze żywicie jaką nadzieję, to chyba nie znacie dobrze Freda Cuttera, którego nazywacie Old Wabble’m. Postanowiłem skończyć z wami rachunki, które będziecie musieli przypieczętować własnem życiem. Nie uchroni was przedtem nawet wasz spryt, który zresztą nie jest tak wielki, jak wam się
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/163
Ta strona została skorygowana.
— 141 —