Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/164

Ta strona została skorygowana.
—  142  —

zdaje. Wczoraj n. p. popełniliście błąd, którego powinniście się wprost wstydzić.
— Macie na myśli ową flaszkę!
— Istotnie! Teraz widzę, że nie jesteście jeszcze tak zupełnie głupi, jak przypuszczałem. Gdyby nie to, że stoicie w obliczu śmierci, mógłby z was jeszcze być dzielny westman. Ta flaszka była waszem nieszczęściem. Niejednego już flaszka pozbawiła życia, mianowicie jej zawartość, ale żeby kogoś próżna flaszka wyprawiła do wiecznych ostępów, to chyba się jeszcze nie zdarzyło. Czy nie wąchaliście tej flaszki?
Na to odpowiedział za mnie Dick Hammerdull:
— Czy sądzicie, że mybyśmy przyłożyli do nosa przedmiot, który wy mieliście w rękach?
— Pięknie mówisz grubasie, ale ciebie także odejdzie ochota do żartów! Wam się zdawało, że ja tę flaszkę wyrzuciłem jako niepotrzebną, tymczasem to była moja karafka, którą zapomniałem. Jeśli wiecie, czem jest łyk wody tam, gdzie jej niema, to nie zdziwicie się, że zauważywszy zgubę, zatrzymałem się natychmiast i zawróciłem. Są okolice, w których życie człowieka zależy od kilku kropel wody. Gdy dojechałem do skraju preryi, na której w południe spoczywaliśmy, spostrzegłem was, lecz nie poznałem odrazu. Wy jechaliście dalej i zbliżyliście się do mnie. Wtedy przekonałem się ku mej radości, że mam przed sobą gentlemanów, których szukałem. Wobec tego popędziłem natychmiast z powrotem po moich ludzi. Potem śledziłem was z nimi aż do doliny, gdzie wasz strażnik pozwolił nam napaść na was, kiedyście spali snem sprawiedliwych, marząc może o pomyślnym wyniku swej podróży. Żal mi serdecznie, że was musiałem zbudzić. Zapraszamy was do naszego towarzystwa na dalszą drogę. Mr. Shatterhand nie pojedzie niestety z nami, albowiem już o świcie w tej pięknej dolinie wstąpi na drabinę niebieską.
— Nie gadajcie niepotrzebnie głupstw! — rzekł jeden z jego ludzi, oparty o drzewo, z rękoma skrzy-