Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/21

Ta strona została skorygowana.
—  11  —

chwycił konia za cugle, ażeby opuścić miejsce, na którem obozowaliśmy chwilowo. Nie zrobił tego z niechęci do Dicka i Pitta, którzy sprzeczali się napół żartem, a napór poważnie, ale dlatego, że teraz było coś ważniejszego do czynienia. My zabraliśmy także nasze konie i udaliśmy się na skraj zarośli. On poprowadził nas, nie zsiadając z konia, wzdłuż zarośli, dopóki nie zbliżyliśmy się do lasku. Tam rzekł do nas stłumionym głosem:
— Old Shatterhand pójdzie ze mną, a reszta białych braci zostanie tutaj, dopóki nie zabrzmi trzykrotny świst. Potem przyjdą do drzewa, na którem wisi włócznia, gdzie zastaną nas z jeńcami i przyprowadzą konie z sobą.
Powiedział to z taką pewnością, jakby był wszechwiedzącym i mógł z góry oznaczyć, co się stanie. Odłożył strzelbę, a ja moje obydwie, poczem poszliśmy, nie wychylając się z zarośli, w górę potoku, który nas miał zaprowadzić do lasku.
Zmrok już zapadał, my znajdowaliśmy się jeszcze w gęstwinie, a dokoła nas było ciemniej, niż na preryi. Mimoto posuwaliśmy się naprzód bez najmniejszego szmeru. Dotarłszy do miejsca, w którem brzegi potoku zwracały się w prawo, mieliśmy już przed sobą lasek bez podszycia, czyli wygodniejszy do podchodzenia. Przemykając się od drzewa do drzewa, zbliżyliśmy się wreszcie do tego, na którem wisiała włócznia. Stało ono na skraju lasku wśród rzadszych zarośli, wskutek czego było tam jaśniej, aniżeli pod gęstemi koronami, pod któremi myśmy się znajdowali, przeto, nie pokazując się, mogliśmy widzieć, co się dzieje pod owem podejrzanem drzewem.
Była tam dawna, opuszczona jama królicza, pod małym, ale dochodzącym metra wzgórkiem. Pod tym wzgórkiem siedział były „król kowboyów“. Koń jego pasł się w niewielkiej odległości od niego na otwartej polanie. Ta okoliczność dowodziła, że Old Wabble czuł się tu bardzo bezpiecznie, albowiem w przeciwnym razie byłby konia ukrył w lesie, podobnie jak się to