Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/41

Ta strona została skorygowana.
—  29  —

mogły nas narazić na niebezpieczeństwo. Szako Matto nie miał już wobec tego odzyskać swego konia. To była rzecz postanowiona, a równocześnie kara, na którą w każdym razie zasłużył.
Winnetou zeskoczył z siodła, skinął nam głową na powitanie i usiadł obok mnie. Zamieniwszy z sobą spojrzenia, wiedzieliśmy już, jak rzeczy stoją. On zawiózł szczęśliwie ostrzeżenie do farmy Fennera, a u nas nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego. Treskow, Hammerdull i Holbers patrzyli na Apacza z ciekawością i dziwili się, że nie zdawał sprawy z poselstwa swego. Nie śmieli jednak naprzykrzać mu się pytaniami.
W sprawie obecnej jazdy uważał Winnetou każde słowo za zbyteczne. Pozostawała jednak jeszcze jedna ważna sprawa, o której musieliśmy pomówić. Znając dobrze Winnetou, nie wątpiłem, że przerwie zaraz swe milczenie. Oto trzeba było się dowiedzieć, co robią Osagowie nad „Wodą deszczową.“ Chcąc ich podejść, nie mogliśmy z sobą wlec jeńców pod obóz, żeby nam ich nie odebrali. Wszak Osagów było znacznie więcej niż nas, a najmniejsza nieostrożność z naszej strony mogła się stać dla nas niebezpieczną. Winnetou myślał także o tem, bo już może po pięciu minutach milczenia odezwał się:
— Mój brat Szarlih dobrze wypoczął. Czy gotów jest pojechać do Wara-tu?
Potwierdziłem jego pytanie.
— Zabierzemy jeńców aż na granicę Colorado, ale musimy zbadać, co za nami robią Osagowie. Mój brat potrafi o tem się dowiedzieć.
— Czy brat Winnetou pojedzie z nimi stąd prostą drogą?
— Tak.
— Kiedy?
— Skoro tylko napasie się głodny koń Osagi.
— Czy nie byłoby lepiej, żeby Winnetou zaczekał do jutra rana i wypoczął przez tę noc, bo nie wiadomo, czy następna przyniesie nam spokój?