Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/43

Ta strona została skorygowana.
—  31  —

— Ja, najwyższy wódz Osagów, zabiłem siedm szarych niedźwiedzi tą ręką. Imię moje powiada to każdemu, kto chce o tem wiedzieć. Jak mógłbym wobec tego bać się kujota, należącego do narodu Pimów?
Nazwa: „Pimo“ była obelgą dla Winnetou. Lecz on nie stracił spokoju i mówił dalej:
— Szako Matto nie przyzna, że chciał napaść na farmy?
— Nie przyznaję, bo to nieprawda.
— My jednak wiemy, że tak jest. Leżeliśmy w lasku niedaleko naznaczonego drzewa, zanim ty przyszedłeś z zastrzeloną kurą, a potem słyszeliśmy wszystko, co mówiłeś z bladą twarzą, zwaną Old Wabble. Twoja włócznia została w drzewie i tym, którzy ją zobaczą, będzie mówiła, jak głupim może być czasem wódz. Winnetou nie słyszał jeszcze, żeby ktoś, chąc się ukryć, zaopatrywał swoją kryjówkę w znak, świadczący o tem, że tam się ktoś schował. Możesz się już nie przyznawać, że zamierzałeś napaść na farmy, ponieważ napad nie nastąpi. Ja ostrzegłem blade twarze. Teraz batami zabitoby psów Osagów, gdyby nadeszli. Wiedzą także biali, że Old Wabble był twoim szpiegiem. Jeśli się tam raz jeszcze pokaże, nie dostanie kulą w łeb, lecz stryczek na szyję, jak szpieg.
Osaga milczał, chociaż niewysłowiona złość szarpała nim z tego powodu, że Winnetou zdradził jego plany. Old Wabble natomiast zawołał:
— Ja szpiegiem? To kłamstwo! Jeśli Winnetou mnie nazwał szpiegiem, to sam jest największym łotrem na ziemi!
Winnetou nic nie odpowiedział, ale ja, który cieszyłem się przyjaźnią niezrównanego Apacza, nie mogłem puścić bezkarnie tej bezczelności. Old Wabble zasłużył na baty, ale ja poleciłem Holbersowi co innego z nim zrobić.
— Picie — rzekłem — ściągnij mu więzy w przegubach, żeby aż musiał krzyczeć z bolu, a nie rozpuść ich, dopóki nie zaskomli o łaskę!