Miałem słuszność. Zbliżał się do nas jeździec, choć nie jechał wprost na nas. Z łatwo zrozumiałych powodów byłem skłonny przypuścić, że to Osaga, Gdyby mój domysł okazał się prawdziwym, mógł ten nieznajomy jako poseł między nami a Osagami donieść im, że pochwyciliśmy ich wodza. Zależało nam na tem, żeby ich o tem zawiadomić, dlatego postanowiłem go pochwycić.
— Zostańcie tu i potrzymajcie mego konia i strzelby! — szepnąłem do towarzyszy, zsiadając z konia i oddając karego Apanaczce, a strzelby Hammerdullowi.
Następnie pobiegłem w lewo, gdzie spodziewałem się spotkać jeźdźca. On nadjechał, a ja pochyliwszy się, puściłem go tak daleko, jak było mi potrzeba do rozbiegu, poczem rozpędziwszy się, wskoczyłem z tyłu na jego konia. Kiedy mnie mijał, widziałem, że to Indyanin. Nie spodziewając się niczego, tak się przeraził, uczuwszy mnie za sobą, że nie wykonał najmniejszego ruchu na swoją obronę. Ścisnąłem go za gardło tak silnie, że puścił cugle, a ręce opadły mu na dół bezwładnie. Niestety koń jego nie zachował się tak biernie. Gdy zauważył nagle podwójny ciężar, stanął dęba, a potem zaczął niebezpiecznie podskakiwać i rzucać się na wszystkie strony. Nie było to dla mnie drobnostką, bo siedziałem za siodłem i musiałem trzymać jeźdźca, oraz pochwycić cugle. Za dnia byłoby mi to łatwiej poszło, ale w tej ciemności nie mogłem cugli zobaczyć i starałem się tylko o to, żeby nie dać się zrzucić na ziemię. Wtem wynurzyła się obok mnie postać, która sięgnęła koniowi ręką do pyska. Ja uwolniłem swoją prawą rękę, wydobyłem rewolwer i spytałem:
— Kto to? Czy mam strzelić?
— To ja, Apanaczka — zabrzmiała odpowiedź. — Niech Old Shatterhand strąci Osagę!
Wódz Komanczów poznał po tupocie kopyt, w jakiem znajdowałem się położeniu, zeskoczył z konia i rzuciwszy Hammerdullowi cugle mojego, pospieszył mi z pomocą, pochwycił konia rozhukanego za uzdę
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/58
Ta strona została skorygowana.
— 44 —