— Od czasu, kiedy musiałem rozstać się z walecznym wodzem Nainich, tęskniła ciągle za nim dusza moja — odpowiedziałem. — Wielki Duch kocha swoje dzieci i spełnia ich życzenia wtedy właśnie, kiedy one uważają to za niemożebne!
Więcej już nie mówiliśmy. On trzymał mnie dalej za rękę i tak jechaliśmy tuż obok siebie, dopóki noc nie ustąpiła przed szarością dnia. Przy świetle poranku przekonałem się, że nie zmyliłem kierunku. Ucieszyłem się tem, bo chciałem przed Winnetou stanąć u celu podróży.
Ki-pe-ta-ki leży na zachodzie Kanzasu, który, jak wiadomo, jest formacyą kredową. Tam i na południowym zachodzie dobywają teraz sól w wielkiej ilości. Jeśli gdzie pokaże się jej więcej, a woda deszczowa, albo źródlana rozpuści ją i wypłucze, powstają podziemne jaskinie, których pokrywa zapada się, ponieważ nie ma oparcia. Te zapadliny mają głębokie, pionowe ściany i bardzo ostre krawędzie. Jeśli ściany są zwarte, tworzy się po pewnym czasie jezioro, wypełniające całe wgłębienie, jeśli zaś porowate, to woda przecieka na boki i tylko głębiej położone miejsca zachowują pewną wilgoć, sprzyjającą powstaniu i utrzymaniu się mniej lub więcej bujnej roślinności. Z początku składa się ta roślinność z krzewów, potrzebujących soli, później zasiewają się i rosną rośliny, soli nieprzyjazne, w miarę jak znika zawartość soli. Jeśli wgłębienie takie leży w zupełnie gładkiej równinie, czyni osobliwe wrażenie, gdyż z daleka widać tylko czuby drzew, które zapuściły korzenie w głęboko położonem dnie.
Takiem miejscem było Ki-pe-ta-ki, czyli w języku Dakotów Stara kobieta. Pełne roślinności, odgraniczone ostro od nieurodzajnej równiny, wyglądało w zarysach, jak siedząca na ziemi Indyanka.
Słońce wschodziło właśnie na widnokręgu za nami, gdyśmy ujrzeli przed sobą tę zieloną skwawę. Przybyliśmy na miejsce od lewego biodra figury, a Winnetou należało spodziewać się od prawej. Dla ostrożności
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/60
Ta strona została skorygowana.
— 46 —