rękę na mem ramieniu, a wkońcu rzekł tonem wyraźnego szyderstwa:
— Boli cię oko na mój widok? Puszczasz mnie dlatego wolno? Nie wyobrażaj sobie jednak, że tak nieskończenie wyżej odemnie stoisz pod względem moralnym! Jeśli rzeczywiście żyje Bóg, w którego ty tak chełpliwie wierzysz, to ja w jego oczach równy jestem tobie, bo w przeciwnym razie on musiałby być gorszym drabem niż taki, za jakiego ty mnie uważasz. On stworzył mnie i ciebie, a jeśli ja wypadłem mu inaczej niż ty, to nie ja temu winienem, lecz on. Do niego więc zwróć się ze swem oburzeniem, nie do mnie, a gdyby rzeczywiście istniało życie wieczne i sąd ostateczny, z którego ja śmieję się serdecznie, to nie on mnie, lecz ja jego powinienem sądzić za to, że wyposażył mnie tak zwanemi wadami i grzechami. Zrozumiesz chyba nareszcie, jakie to dziecinne i śmieszne głupstwa ta wasza nabożność i bogobojność! Ty myślisz pewnie, że kierujesz się dobrocią, tymczasem w gruncie rzeczy postępujesz odpowiednio do poznania, które i ja posiadam, że nikt nie jest ani zły, ani dobry, bo Bóg, wynalazca grzechu pierworodnego, musiałby sam być temu winien. Bywaj zdrów, człowieku miłości i miłosierdzia! Pomimo twojej głupoty jestem dziś z ciebie zadowolony. Nie sądź jednak, że przy spotkaniu się z tobą przemówię do ciebie inaczej, aniżeli kulą! Dla nas obydwu niema miejsca na sawannie. Jeden z nas musi się stąd wynieść, a ponieważ ty się tak boisz widoku krwi ludzkiej, to ja ci jej trochę puszczę przy najbliższej sposobności. Was, inni panowie, żegnam temi samemi słowy i to samo wam obiecuję. Do widzenia!
Jeńcy nie mieli oczywiście broni, bo im ją odebrano. Strzelba Old Wabble’a wisiała na kuli u jego siodła, a nóż wetknął sobie za pas Dick Hammerdull. Stary kowboy przystąpił do grubasa i sięgnął ręką po nóż, lecz Dick cofnął się i zapytał:
— A ty czego szukasz za moim pasem?
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/72
Ta strona została skorygowana.
— 56 —