nie sprzeciwie. Boję się tylko, że on potem na czele swoich ludzi puści się za nami, ażeby spróbować szczęścia i nas pochwycić.
— Zobaczymy! Z waszych słów wnioskuję, że uważacie teraz naradę za zbyteczną.
— Tak jest rzeczywiście. Czyńcie, co chcecie!
— Well! Uporam się rychło! Słuchajcie zatem, co postanawiam w porozumienu z Winnetou! Szako Matto pojedzie z nami na taką odległość, z której nie będzie mógł być dla nas niebezpiecznym. Będzie wprawdzie skrępowany, ale otaczany takimi względami, jakie każdy prawy westman powinien mieć dla wodza walecznego narodu. Obaj wojownicy jego są wolni. Niech wrócą nad Wara-tu i oznajmią Osagom, że wódz ich pojmany, że blade twarze ostrzeżono, że gdyby mimo to odważyli się napaść na farmy, to wódz ich zginie od kuli. Rozwiążcie im rzemienie!
Wezwanie to odnosiło się do Hammerdulla i Holbersa, którzy też zaraz uwolnili jeńców. Ci, zerwawszy się z ziemi, chcieli pobiec do swoich koni, lecz ja zabroniłem im tego, mówiąc:
— Stać! Nie pojedziecie do Wara-tu, lecz pójdziecie pieszo. Wasze konie i strzelby my zabieramy. Czy je odzyskacie, to będzie zależało od zachowania się Szako Matty. Idźcie więc i powiedzcie braciom swoim, że to Old Shatterhand oswobodził wczoraj Apanaczke, wodza Nainich!
Nie mogli pogodzić się z tą myślą, że będą musieli bez koni i bez broni wracać. Spojrzeli pytająco na swego wodza, a on im rzekł:
— Czyńcie, co wam Old Shatterhand rozkazał! Gdyby wojownicy Osagów nie wiedzieli, jak mają postąpić, niech zapytają Honskej-nonpeja[1], na którego zdaję dowództwo. On zrobi, jak należy!
Przypatrywałem się ostro jego twarzy, gdy mówił do swoich ludzi, lecz ani jeden rys jej nie okazywał,
- ↑ Długa ręka.