lecz wybawionej przez siebie rodzinie dał mięsa i dynię wody i dokładne wskazówki, gdzie miała szukać Komanczów.
— Kiedy to się zdarzyło?
— Kiedy ja byłem małym chłopcem.
— Czego jeszcze dowiedział się brat mój o tych dwu osobach i ich dziecku?
— Słyszałem, że kobieta utraciła duszę, że mówiła bezładnie, a gdzie tylko znalazła krzak jaki, odrywała zieloną gałązkę i owijała ją sobie dokoła głowy.
— Więcej nic nie wie Winnetou?
— To wszystko, co mi ojciec opowiadał o tem spotkaniu.
Apacz potwierdził ruchem ręki, że nic więcej niema do powiedzenia i zapadł w poprzednie milczenie. Wtem odezwał się Szako Matto:
— Ale ja mogę więcej powiedzieć, bo znam lepiej tych złodziei, aniżeli Winnetou, wódz Apaczów.
Teraz chciał Apanaczka zabrać głos, lecz ja dałem mu znak, ażeby milczał. On to zapewne był tym chłopcem małym, a ponieważ Osaga posądził o kradzież owego mężczyznę i kobietę, którzy uchodzili za jego rodziców, przeto chcąc zapobiec bezpośredniej, a ciężkiej obrazie, przemówiłem zamiast niego:
— Niech wódz Osagów, Szako Matto, podzieli się z nami wiadomościami o tych osobach! Prawdopodobnie nie usłyszymy o nich nic dobrego.
— Old Shatterhand ma słuszność — potwierdził Osaga. — Czy znał Old Shatterhand człowieka, który nazywał się Raller i był u bladych twarzy oficerem?
— Nie znam oficera o tem nazwisku.
— W takim razie jest tak, jak się później domyśliłem. On podał nam wówczas fałszywe nazwisko i przybył do nas tylko w tym celu, by nas okpić. Szukaliśmy go wszędzie, a ja byłem nawet w fortach i w wielkich miastach bladych twarzy, ażeby się o niego dopytać, ale nigdzie nie znali oficera nazwiskiem Raller.
— Są tu dwa wypadki możliwe: albo on był
Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/90
Ta strona została skorygowana.
— 72 —