Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/135

Ta strona została skorygowana.
—  321  —

północno-zachodni róg parku, gdzie miał na nas zaczekać, gdybyśmy do tego czasu tam nie stanęli. My natomiast mieliśmy podążyć w górę parowem, w którym zabiliśmy owego wielkiego niedźwiedzia, czyli południowym i zachodnim skrajem parku między drzewami i niepostrzeżenie dostać się na schadzkę. Old Surehand zgodził się na ten wniosek i udał się zaraz w drogę, aby ją odbyć jeszcze za dnia. Dick Hammerdull pożegnał go, wołając za nim:
— Bądź zdrów, skarbie najdroższy! A pokaż się dzisiaj wieczorem na tańcach!
Zwróciwszy się zaś do swego przyjaciela, dodał wesoło:
— A ty nam zagrasz! Na jakim instrumencie umiesz grać?
— Na najdłuższej trąbie jerychońskiej — odpowiedział Holbers.
— To ślicznie! Umiesz grać na wszystkiem, co długie, tylko nie na sobie samym. Chciałbym też usłyszeć tony z tego starego oboju!
— Brzdąknij sobie po własnych strunach, stara gitaroǃ Jesteś rozstrojonyǃ
— Rozstrojony, czy nie, to wszystko jedno, ale dziś chętniebym sobie zagrał. Trzy olbrzymie niedźwiedzie i jeden mały! Coś podobnego jeszcze się chyba nigdy nie zdarzyło!
— A wszystkie cztery ty zabiłeś!
— Nie szydź! Może ty je masz na sumieniu?
— Nie, ale ja przynajmniej nie robię z tego tak wielkiej historyi, jak ty. Zrozumiałeś?
— O żadnej wielkiej historyi niema tu mowy. Wyliczyłem tylko wypadki dzisiejsze, które zresztą jeszcze nie są skończone, bo teraz dopiero nastąpi część najważniejsza, a to napędzenie strachu Utajom.
— Ty ich oczywiście okropnie przerazisz!
— W każdym razie bardziej niż ty. Ale powstań, stary szopie, do nowych czynów, bo tamci gentlemani już gotowi!