— Old Surehand powie nam, czy był w Dolinie Niedźwiedzi?
— Byłem.
— Widziałeś ślady niedźwiedzia?
— Nawet więcej niedźwiedzi!
— A same niedźwiedzie także widziałeś?
— Tak.
— Ale nie walczyłeś z nimi?
— Nie zdarzyło się dotąd, żeby szary niedźwiedź, którego ślady ja odkryłem, nie musiał z mej ręki zginąć!
— Ale nie jesteś ranny!
— Nigdy jeszcze nie dopuściłem do tego, żeby mnie dotknął. Nacóżbym miał strzelbę?
— Zwyciężyłeś zatem?
— Tak.
— Ale ja skóry nie widzę!
— Mówisz tylko o jednej skórze? Czy zapomniałeś, że poleciliście mi przynieść cztery skóry?
— Uff! Słowa twe są bardzo dumne!
— Mówię tylko tak, jak mi wolno!
— Masz więc cztery skóry?
— Tak.
— To być nie może! Trudno w to uwierzyć!
— Co Old Surehand powie, to zawsze jest prawdąǃ
— Jak mógłbyś sam przynieść cztery skóry szarych niedźwiedzi? Wszak to jest ciężar, którego jeden człowiek nie udźwignie!
— Synowie Utajów są widocznie bardzo słabi.
— Uff! Ty nie masz ani jednej skóry. Wiesz, że jesteś zgubiony i dlatego nas złościsz!
— Poślij czterech wojowników o czterdzieści kroków stąd skrajem lasu, a oni niech przyniosą to, co tam znajdą!
— Uff, uff! Czy naprawdę zdaje ci się, że możesz z nami żartować?
— Mówię poważnie!
— Rzeczywiście?
Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/138
Ta strona została skorygowana.
— 324 —