ażeby siebie i dzieci uczciwie przeprowadzić przez życie! Dostaje ona z prania reumatyzmu, ale mimoto odejmuje sobie od ust, ażeby dzieciom dać jak najwięcej. Po pracy całodziennej pada ze znużenia i zasypia, nie spytlowawszy bezmyślnie pewnej liczby pacierzy, ale jej nieustanne troski i praca są nieprzerwanemi modłami, które aniołowie zanoszą do nieba. A kiedy nędza i głód wyrwą jej z serca i wypędzą na usta słowa: „Mój Boże“! to westchnienie to waży u Boga więcej niż modlitwa najwznioślejsza, wyczytana z książki do nabożeństwa. A zatem módlcie się, mr. Surehand, módlcie się, ale nie sądźcie, że skutek musi zaraz nastąpić. Módlcie się w myślach, we wszystkich waszych słowach! Gdybyście byli więcej się modlili, byłaby wam się już dawno zjawiła pomoc!
— Robicie mi wielkie, bardzo wielkie nadzieje, mr. Shatterhand!
— Wiem, co mówię. Starodawna pieśń kościelna powiada:
„Nic nie pomoże męki
I utrapienia znosić!
— Nic mu nie wyrwiesz z ręki,
Jego się musi prosić!“
Dziecko wyjawia ojcu swoje życzenia. Czyż dziecię ziemskie nie powinno Ojcu niebieskiemu okazać w ten sposób swojej ufności, że z nim z serca pomówi? Czy ojciec nie wysłucha usprawiedliwionej prośby syna, jeśli może mu ją spełnić? A czyż miłość i wszechmoc Boga nie stoi nieskończenie wyżej od miłości i mocy ludzkiej? Wierzcie mi: Jeśli wielkie życzenie, które w sercu nosicie, może się wogóle spełnić, to byłoby się już dawno spełniło, gdybyście byli wierzyli w Boga i doń się modlili.
— Skąd wiecie, że moje życzenie jest wielkie?
— Sam się domyślam.
— Znowu przeczucie?
— Pshaw! Przeczucia, to głosy wewnętrzne, na które ja zawsze zważam. Powiedzieliście mi wówczas.
Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/160
Ta strona została skorygowana.
— 346 —