Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/164

Ta strona została skorygowana.
—  350  —

nie brakowało. Niewątpliwie tedy tylko zgruchotanie ręki spowodowało te skutki w jego wyglądzie. Głos jego także nie był ten sam, co pierwej. Brzmiał głucho, drgał, jakgdyby starcem trzęsła febra.
Mówił on właśnie, kiedy myśmy usadowili się w naszej kryjówce. Leżeliśmy dość blizko, ażeby wszystko usłyszeć, lecz musieliśmy uważać, by go zrozumieć.
— Czy pamiętasz jeszcze, psie, co przyrzekłeś mi w Helmers-Home? — zapytał.
Spojrzenie jego głęboko zapadłych oczu zwróciło się w stronę, gdzie na ziemi leżało coś długiego, jakby związany pakunek. Czyżby to był człowiek? A jeśli tak, to kto? W Helmers-Home? Czy dotyczyło to może zdarzenia, któreśmy tam przeżyli?
— Zapamiętałem sobie dobrze twoją groźbę — mówił dalej. — Przestrzegałeś mię, żebym się miał na baczności przed tobą, żebym nie musiał w razie spotkania zapłacić ci za baty. Poprzysiągłeś mi zemstę. Przypuszczam, że nie zapomniałeś tych słów! To mogło się odnosić tylko do „generała“, który widocznie został tu pojmany przez Old Wabble’a! Zapewne sam odbył drogę aż tutaj, gdyż jego najemnicy nie mogli iść za nim, i wpadł w ręce starego króla kowbojów.
— Nie zapomniałem — odpowiedział teraz „generał“ gniewnie. — Ty mię obiłeś!
— Dostałeś pięćdziesiąt batów! Dziś jeszcze jestem z tego zadowolony, gdyż zdradziłeś mnie przed Winnetou i Old Shatterhandem i doniosłeś im, że ja także kradłem ich strzelby. I ty się chcesz mścić, ty psie, i godzić na moje życie?
— Tak, tak, uczynię to jeszcze!
— Ale nie tak rychło, jak sądzisz! Najpierw ja tego dokonam! Ponieważ mówisz mi otwarcie, czego mam się od ciebie spodziewać, przeto i ja odpłacę ci szczerością, gdyż przysługa warta przysługi; th’ is clear! Ja ciebie też trochę życia pozbawię!
— Odważ się tylko!