Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/200

Ta strona została skorygowana.
—  386  —

— Z tych dwu używaliście chętniej imienia John Bender, aniżeli Dan Etters.
— Istotnie.
— I dlatego na krzyżu napisano J. B., a nie D. E.
— O jakim krzyżu mówicie?
— Na grobie waszego brata.
— Co? Byliście już kiedy przy jego grobie?
— Nie.
— Skąd więc możecie wiedzieć o tym krzyżu?
— Opowiadał mi o nim pewien znajomy.
— Kto to był?
— Harbour.
— Harbour? Znaliśmy go także. On więc był tam na górze?
— I wy mnie o to pytacie, mrs. Bender? Przecież widzieliście go sami.
— Ja? Kto to utrzymuje?
— Ja tak twierdzę. Wyście to połową pieczonego kozła ocalili go od śmierci głodowej.
— To domysł, sir! — rzekła z uśmiechem.
— Tak, lecz domysł słuszny! Dlaczego trzymaliście się zdala i nie pokazaliście mu się wcale?
— Byłby mnie poznał. On więc opowiadał wam o tym grobie?
— Tak. Jego opowiadaniu właśnie zawdzięczam to, że z czasem zdołałem odgadnąć przebieg tych wypadków.
— Czy Winnetou pomagał w tej pracy?
— Tak, w swój cichy, bezsłowny sposób. Jako mały chłopiec znał waszego brata, który potem gdzieś zniknął.
— Ze mną i z Tokbelą. Tak jest.
— Czy wolno zapytać o powód tego nagłego zniknięcia?
— Owszem. Mój brat Derrik (indyańskie imię było Ikwetsipa; nazywał się jako chrześcijanin Diterico, a po angielsku Derrik) był słynnym kaznodzieją, lecz studyów żadnych nie odbywał. Chciał tego dokonać