Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/210

Ta strona została skorygowana.
—  396  —

— Dobrze. Czy sprowadzimy wpierw tamtych?
— Nie. Wpadniemy nań odrazu tak, żeby nie mógł się bronić.
Przysunęliśmy się niepostrzeżenie tak blizko do ognia, jak się to dało uczynić. Kobieta jadła, a guślarz rozciągnął się leniwie na murawie.
— Teraz! — rzekł Winnetou zcicha.
Wstawszy z ziemi, podskoczyliśmy naprzód i rzuciliśmy się na niego. Krzyknął raz, ale, uderzony przezemnie pięścią w głowę, zamilkł natychmiast. Związaliśmy go jego własnem lassem, poczem Winnetou wrócił po towarzyszy, gdyż miejsce to było dobre na nocleg. Niebawem przyjechali wszyscy i pozsiadali z koni. Kobieta nie troszczyła się o nas wcale i nie odezwała się ani słowem, kiedyśmy chwytali jej męża. Apanaczka wziął matkę za rękę, przyprowadził ją do ogniska, wskazał na obłąkaną i powiedział:
— To jest Tibo wete Ellen!
Ellen było chrześcijańskiem imieniem Tokbeli.
Kolma Puszi patrzyła przez długą chwilę niemo na siostrę, poczem rzekła, westchnąwszy głęboko:
— To ma być moja kochana, piękna Tokbela?
— To ona — potwierdziłem.
— Boże, mój Boże, co się stało z najpiękniejszej córy szczepu! Jakżeż ja muszę być zmieniona!
Tak, obie były kiedyś bardzo piękne, ale wiek, życie w dziczy i obłąkanie tak zeszpeciły „Niebo“ (Tokbela znaczy: niebo), że siostra potrzebowała dłuższego czasu, żeby ją poznać. Kolma Puszi chciała przy niej uklęknąć, by się nią zająć, kiedy Winnetou rzekł:
— Moja siostra nie przypatrzyła się jeszcze mężowi. Niech jednak schowa się narazie, gdyż teraz wróci mu przytomność. Chciałbym, żeby on nie zobaczył zaraz, kto się tutaj znajduje. Za drzewami jest kryjówka.
Towarzysze nasi zrozumieli, że powinni także się ukryć, dlatego Thibaut mógł widzieć tylko mnie i Winnetou.