sposobność do walki o życie. Oświadczam, że on należy do mnie, ale pozwolę mu się bronić. Naradźcie się nad tem! Jeśli go pozostawicie mnie, to niechaj ze mną walczy, jeśli zaś na to się nie zgodzicie, to zastrzelę go, nie pytając was więcej o pozwolenie. Daję wam ćwierć godziny czasu do namysłu. Czyńcie, co chcecie, lecz ja słowa nie cofnę! Howgh!
Odszedł nieco na bok i usiadł. jego wniosek zaskoczył nas niespodzianie. Należało go brać bardzo poważnie, gdyż wszyscy byliśmy pewni, że słowa dotrzyma. Sprawa była prosta. Jeślibyśmy nie pozwolili na walkę, byłby Thibaut za kwadrans trupem, a w przeciwnym razie mógł się bronić i ocalić życie. Narada trwała wobec tego krótko. Uchwalono zgodzić się na walkę. Thibaut wzbraniał się wprawdzie, gdy jednak spostrzegł, że Osaga nie odstępuje od swego warunku, przystał wkońcu. Co do wyboru broni, to Szako Matto dość był dumny na to, ażeby pozostawić go przeciwnikowi, a ten wybrał kule. Każdy miał trzy razy strzelić, na znak dany przez Winnetou, równocześnie i z odległości pięćdziesięciu kroków.
Odmierzyłem na dole odległość, poczem na obu końcach linii rozniecono ogniska, ażeby cel można widzieć. Rozwiązaliśmy Thibautowi ręce, a nogi skrępowaliśmy rzemieniem, żeby mógł wygodnie stać i chodzić powoli, lecz żeby nie uciekł. Następnie wręczyliśmy mu jego strzelbę i trzy kule i zaprowadziliśmy go na miejsce. Wszyscy oczywiście stanęliśmy na placu boju, tylko żona jego została przy obozowem ognisku.
Kiedy Winnetou dał znak, padły obydwa strzały jak jeden, ale żaden nie trafił. Thibaut roześmiał się szyderczo.
— Nie śmiejcie się! — upomniałem go. — Nie znacie Osagi. Czy macie na wypadek śmierci jakie życzenie lub polecenie dla nas?
— Pragnę, żeby w chwili mej śmierci was wszystkich także dyabeł porwał!
Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/220
Ta strona została skorygowana.
— 404 —