— To Devils-head — odrzekła Kolma Puszi. — Tu niema innej drogi. On nasz!
Zaczęło się wspinanie, które mogło zaszczyt przynieść strzelcowi, polującemu na kozice. „Generał“ był blizko przed nami. Strzelba mu przeszkadzała, dlatego odrzucił ją, natomiast ja miałem tylko sztuciec, przewieszony przez plecy, gdyż niedźwiedziówkę zostawiłem na dole. Ścieżka zwężała się coraz to bardziej i kończyła się wązkim gzymsem skalnym, idącym skośnie. Po nim drapał się „generał“ dalej, a ja za nim. Wtem nastąpiła w gzymsie wyrwa długości człowieka, którą trzeba było przeskoczyć. Zbieg odważył się na to ze strachu i dosięgnął nogami przeciwległego kamienia, lecz ten kawał skały nie trzymał się dość silnie, oderwał się i spadł razem z „generałem“ w przepaść, odbijając się w różnych miejscach.
— Wracajcie! On runął na dół! — zawołałem do Winnetou i Kolmy Puszi.
Zaczęliśmy wracać z tym samym pośpiechem, z którym wyszliśmy na górę. Dostawszy się na dół, wskoczyliśmy na konie i popędziliśmy do towarzyszy. Wkrótce ich zobaczyliśmy stojących obok kupy zwałów kamiennych. Głaz porwał za sobą inne większe, niezbyt dobrze się trzymające złomy, a pod największym, ważącym ze czterdzieści cetnarów, leżał „generał“. Ciało od żeber było wolne, a dolną część przygniótł głaz, zgruchotawszy ją pewnie na miazgę. Nieszczęśliwy teraz nic nie czuł, bo stracił przytomność.
— O nieba! — zawołałem. — Zupełnie jak Old Wabble! Brzuch mu zmiażdżyło! Co za odwet!
— A tu! Popatrzcie! — rzekła Kolma Puszi, wskazując na skalną ścianę. — Co tu widzicie? Co tu wyryte moją ręką?
Zobaczyliśmy figury, między niemi krzyż, a na dole wyryte słowa: “W tem miejscu został Padre Diterico zamordowany przez J. B. z zemsty nad bratem E. B.“ Pod tem widniało słońce z literami E. B. Ciarki mnie przeszły!
Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/227
Ta strona została skorygowana.
— 411 —