Halef Omar, Anglik Lindsay, Old Death, czy też epizodyczne figury Beduinów, Kurdów, wodzów indyjskich, urzędników tureckich, westmanów, łotrów pańswa otomańskiego i łotrów Dzikiego Zachodu. I jak życie nie jest ciągle poważne, lecz przeplatają się w niem epizody tragiczne i wesołe, tak i w powieściach podróżniczych Maya, widzimy obok sytuacyi i osób groźnych lub wzniosłych, zdarzenia i figury o tak nieodpartem komicznem działaniu, że czytając, nie podobna się wstrzymać od głośnego śmiechu. Dzięki tym zaletom pisarskim zdaje się po przeczytaniu takiej powieści podróżniczej, że to, co się tam działo, to szereg własnych bardzo niezwykłych wspomnień, a szereg postaci, to szereg oryginalnych własnych dobrych znajomych.
Ale co najważniejsze w tych powieściach i dlatego godne wspomienia na końcu, to przenikająca je idea przewodnia. May nie stara się tylko zajmować, bawić i przedstawiać nieznane kraje i ludzi. Zarówno Kara Ben Nemzi na gruncie państwa otomańskiego, jak Old Shatterhand na Dzikim Zachodzie Ameryki północnej nie nawracają drugich jak misyonarze i moralizatorowie na wiarę chrześcijańską. Oni szanują cudze wierzenia i starają się w nich zawsze dopatrzeć boskiego pędu do ideału. Nawet pod skorupą największego barbarzyństwa lub głupoty umieją się jej doszukać, traktując zarówno po ludzku mahometanina jak sekciarza kurdyjskiego, bezwyznaniowego łotrzyka z Ameryki północnej, jak wierzącego w dobrego i złego ducha Indyanina. Toteż głębszy i uważny czytelnik nie weźmie powodzeń bohatera za podnoszenie własnych zasług, lecz za jego ucieleśnione ideały zasad etyki chrześcijańskiej w czynie. Dzięki temu powieści podróżnicze Karola Maya, to potężny przyczynek do wychowania człowieka silnego i szlachetnego.
Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/242
Ta strona została skorygowana.