Ta strona została skorygowana.
— 230 —
Zanim dosiedliśmy koni, próbował Apanaczka wydobyć z Indyanki, która ciągle stała przy swoim koniu, choć słowo pożegnania, lecz napróżno. Nie poznawała go i cofała się przed nim, jak przed wrogą sobie istotą. Dopiero, gdy ruszaliśmy w drogę, zwróciła nań uwagę. Pobiegła trochę za nami, zdjęła z głowy zieloną gałązkę i powiewając nią, wołała:
— To jest mój myrtle-wreath, to jest mój myrtle-wreath!