Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/40

Ta strona została skorygowana.
—  240  —

Zaczął się ruszać na wszystkie strony, zrobił minę, jak gdyby bardzo głęboko i gruntownie się namyślał, jednem słowem ciężko pracował.
Widziałem rębaczy, hutników, tragarzy, palaczy okrętowych, kotlarzy i tym podobnych ludzi, pracujących w pocie czoła, lecz ich wysiłek był igraszką w porównaniu z wytężeniem wszystkich władz duchowych, w którem wili się Hammerdull i Holbers. Patrzyliśmy na nich pozornie obojętnie, a w duchu śmialiśmy się z poczciwców. Treskow dorzucił czasem jakieś słowo pomocnicze, wreszcie po upływie godziny wśród kaszlania, krząkania, strumieni potu i stękania, powstało sześć wierszy, które Treskow uwiecznił na papierze:

Jacyż to przecie głupi chłopi!
Każdy napróżno ziemię kopie,
Nie mogąc z przodu ani z tyłu
Dogrzebać się złotego pyłu.
Bonanca powstała w naszej głowie,
O czem się świat ze śmiechem dowie!
Dick Hammerdull. Pitt Holbers.


Nawet podpisy obydwu poetów-męczenników musiał Treskow sam pod tem arcydziełem umieścić. Teraz zabrali się dowcipni przyjaciele do kopania. Pracowali dwie godziny, dopóki jama nie osiągnęła głębokości, potrzebnej do ich celów. Potem włożyli pismo do środka, owinąwszy je tak, żeby nie przesiąkło wilgocią, zasypali jamę napowrót i ubili nogami tak twardo, jak tylko mogli, ażeby trampi musieli się dobrze wysilić, gdy będą odgrzebywali rzekome skarby.
Można sobie wyobrazić, że to kopanie, deptanie, rzucanie i ubijanie nie odbyło się bez hałasu. Gdyby okolica, w której znajdowaliśmy się, nie była tak odległa i rzadko uczęszczana, bylibyśmy nie pozwolili na ten żart dziecinny, którym Dick Hammerdull już naprzód się cieszył. Jego przyjemność musiał niestety opłacić kto inny.
Jama była już zapełniona, a my siedzieliśmy dokoła ogniska, rozmawiając półgłosem. Wtem zauwa-