a nie cofają się przed podróżnym, przeciwnie wyglądają, jakby nań czekały, a nawet naprzeciw wychodziły. Im bardziej zbliża się do nich człowiek, tem przeźroczystsze stają się te zasłony, podnoszą się zwolna coraz wyżej, wreszcie odkrywają wspaniałości, piękniejsze od tych, które obiecywały. Oko zdobywa teraz oparcie, a życie barwy i kształty. Jeśli sawanna podobna była do tafli bez początku i końca, na której czytać było można wzniosły napis runiczny: „Ja pan, jestem alfą i omegą“, to teraz biją z ziemi hymny, brzmiąc radośnie: „Niebiosa głoszą cześć Boga, a góry pokazują dzieło rąk jego. Dzień opowiada to dniowi, a noc nocy obwieszcza!“ Temu hymnowi skał wtóruje dusza człowieka, ręce składają się same, a usta otwierają się do modlitwy: „Panie, jak wielkie i liczne są dzieła twoje! Urządziła je twoja mądrość, a ziemia pełna jest twej miłości i dobroci!“
Zupełnie tak samo ja odczuwałem, ilekroć z równin wjeżdżałem w te góry. Tysiące ludzi pięło się na nie, by z bronią w ręku bezlitośnie mordować boskie stworzenia; tysiące wdzierają się teraz jeszcze, olśnieni zwodniczym blaskiem złota i srebra i narażają dane im przez Boga życie dla zgubnej mamony. Czy dużo było między nimi takich, którzy, znając słowa biblii: „wznoszę oczy moje na góry, na których mieszka me zbawienie i pomoc“, myśleli przytem o prawdziwem zbawieniu i o prawdziwym pomocniku?
Jechałem zdala za towarzyszami, żeby mi rozmową swoją nie przeszkadzali w rozmyślaniu. Światło z gór podnosiło błogi nastrój mej duszy, Góry Skaliste bowiem barwniejsze są i więcej mają światła, niż wszystkie inne na ziemi. Nie jest to majestatycznie dumna masa Alp, ani epicka Pirenejów, ani też nieprzystępna, przygniatająca Himalajów, lecz wyniosłość, która z poważną godnością, łagodnie, uśmiechnięta na nas spogląda. Grecy starożytni wyznaczyli bogom swoim Olimp na mieszkanie, a Indyanin wierzy, że w Górach Skalistych mieszka jego dobry, wielki Manitou.
Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/53
Ta strona została skorygowana.
— 251 —