Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/56

Ta strona została skorygowana.
—  254  —

Ojca nam zamknęli, a mnie kazali wydać wszystko, co tylko było w domu do jedzenia i picia. Mięsem, mąką i chlebem rzucają po ziemi, a flaszkami w powietrze, zanim je wypróżnią. Udało mi się jakoś umknąć, postanowiłem bowiem pójść po brata, który łowi ryby w dolinie!
— Czy wiecie, jak się nazywają wasi goście?
— Jeden Spencer, a drugi „generał“.
Well! Szczęście wasze, żeście na nas trafili. Nie potrzebujecie sprowadzać brata. My wam pomożemy. Chodźcie z nami!
Zawrócił i pojechał dalej z nami. Wkrótce skończył się las po prawej stronie drogi, a po lewej ciągnął się nie o wiele dalej, zataczając łuk. Zatrzymaliśmy się pod ostatniemi drzewami, gdyż w odległości pół strzału stał przy drodze dom, w którym zaraz rozpoznaliśmy kuźnię. Do niej przytykało ogrodzenie, w którem znajdowały się konie.
Zewnątrz domu nie zauważyłem nikogo. Widocznie opryszki byli jeszcze w izbie.
— Najlepiej będzie ich zaskoczyć — rzekłem do Winnetou i towarzyszy. — Popędzimy cwałem do domu, zeskoczymy z koni, wpadniemy do wnętrza, chwycimy ich strzelby i rozkażemy: hands up! Mr. Treskow zostanie przed drzwiami przy koniach!
Zarządziłem to dlatego, że on nie był westmanem i mógł przy hands up! popełnić błąd. Zarazem chodziło o to, żeby pilnował koni. Towarzysze puścili się naprzód, a gdy ja chory wstąpiłem do domu i z pierwszej izby popatrzyłem przez otwarte drzwi do drugiej, stali już opryszkowie z rękami podniesionemi w górę. Winnetou komenderował właśnie:
— Kto rękę spuści, dostanie kulą w łeb! Niech Szako Matto poodbiera im strzelby!
Gdy to wykonano, zawołał znowu Apacz:.
— Hammerdull powyjmuje im inną broń z za pasa!
Gdy ten rozkaz spełniono, rzekł: