przypuszczam, że masz czerwoną krew w żyłach, a tacy są najgorsi ze wszystkich.
Ostatnie słowa wodza wprawiły mnie w zdumienie. Ani zewnętrzny wygląd, ani charakter Surehanda nie wskazywał na metysa, choć mnie samemu, kiedy mu się przypatrywałem, przychodziło na myśl, że ma w sobie coś indyańskiego. Teraz gdy Utaj wypowiedział myśl tę otwarcie, a na to błysnęły ku niemu oczy Surehanda powściąganym żarem, zauważyłem przynajmniej to, że te oczy były indyańskie.
— Śmierć „Starego“ i „Młodego Niedźwiedzia“ musi być pomszczoną — mówił dalej Indyanin. — Nie możemy cię zabrać do obozu naszego szczepu, gdyż to zadaleko, dlatego ustanowiliśmy dla ciebie śmierć inną. Zabiłeś dwu Niedźwiedzi, za to zginiesz w zębach niedźwiedzi. Czy jest w tem jakie tchórzostwo z naszej strony?
— W tem nie, ale w sposobie wykonania.
— To nie tchórzostwo, lecz łagodność względem ciebie!
— Pshaw! Przyznajcie się raczej, że nie macie odwagi zapuścić się w Dolinę Niedźwiedzi!
— Trzymaj język na wodzy, psie jeden! Czy nie okazujemy ci wielkiego zaufania przez to, że pozwalamy ci już przez dwa dni odejść co rana i wierzymy słowu twojemu, że wieczorem powrócisz?
— Jak wygląda to zaufanie wobec słów, które powiedziałeś o bladych twarzach? Dlaczego darzycie mnie zaufaniem?
— Ponieważ wiemy, że Old Surehand dotrzymuje przyrzeczeń i podobny jest pod tym względem do Old Firehanda i Old Shatterhanda.
— Czy znasz tych myśliwców?
— Nie widziałem ich nigdy, lecz słyszałem, że nigdy nie złamaliby danego słowa. To samo wiem o tobie. Wam tylko z pośród bladych twarzy można zaufać, chociaż, jak wszystkie blade twarze, jesteście wrogami czerwonych ludzi. Czy sądzisz, że słowami swojemi zdołasz zmienić nasz wyrok?
Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/94
Ta strona została skorygowana.