Strona:Karol May - Osman Pasza.djvu/100

Ta strona została skorygowana.

lam ci opuścić w swych książkach odnośne miejsca, żądam jednak z całą powagą, abyś się odtąd wyrzekł zwalania na moją osobą podobnych przypadków. Nie bądźże taki strapiony i przybity, lecz pociesz się i miej otuchę: Niema takiego człowieka, któryby choć raz nie popełnił błędu, nie powinieneś więc odrazu wpadać w zwątpienie. Chętnie ci dopomogę dźwignąć się z otchłani swego upokorzenia i oświadczam ci na pocieszenie, że we wszystkiem innem zachowałeś się nienajgorzej, Co prawda, to prawda, Peder wraz z towarzyszami leżą w pętach. Mamy również sefira, Ghasai są unieszkodliwieni, chodzi więc tylko o schwytanie piętnastu przemytników. W jaki sposób zamierzasz to uskutecznić?
— Pytasz o to mnie, Halefie?
— Tak... Kogóż mam pytać?
— Mojem zdaniem, każdego innego, tylko nie mnie;
— Czemu?
— Komu tak nieodzownie, jak mnie, potrzeba spojenia i udoskonalenia, ten nie ma prawa wglądu i stanowienia w tak ważnych okolicznościach. Uważam za rzecz daleko bardziej wskazaną, abyś ty zajął moje miejsce i całą sprawę doprowadził do pomyślnego końca
Podrapał się kłopotliwie w głowę i wyrzekł:

98