staną przyjęci przez namiestnika, to też nie byli przygotowani do tego egzaminu. Peder łamał sobie głowę nad jakąś mniej lub więcej wiarogodną odpowiedzią, zaczynał ją parę razy, ale nie mógł znaleźć nic takiego, co mogłoby uchodzić za prawdopodobne.
— No, mów dalej! — nalegał generał. — Dlaczego milczysz? Czy nie możesz znaleźć wykrętu?
— Za za-pom-nieliśmy o liście — wybełkotał nareszcie Peder.
— Zapomnieliście? List taki ważny, który pozwalacie sobie przynosić teraz, w tak nieodpowiedniej porze? List, który tak wysoko cenicie, że nie możecie mi zaufać za mojem pokwitowaniem, lecz bezpośrednio do rąk własnych namiestnika? Czy doprawdy jesteście tacy głupi, że sądzicie, iż uwierzę tym bredniom? Z niesłychaną bezczelnością opowiadacie mi szereg kłamst, które każdy dureń przejrzy i wykryje. Bo nietylko ostatni wasz wykręt, ale wszystkie, jakie tu słyszałem o napadzie, są wierutnem kłamstwem i oszukaństwem.
— Nie sądź tak, o nie! — rzekł Peder wylękniony. — Wszystko, co tu powiedziałem, jest szczerą, świętą prawdą, którą możemy natychmiast potwierdzić przysięgą.
— Spodziewam się, że nie zawahacie się złożyć tę rzekomą przysięgę! A więc obstajecie przy tem, że Kara ben Nemzi i Haddedihn
Strona:Karol May - Osman Pasza.djvu/22
Ta strona została skorygowana.
20