Schowałem list za plecami, odtrąciłem wzburzonego adresata i odparłem:
— Poczekaj chwilę; trzeba rozpatrzeć adres!
— Na pewno nie twój! — syknął rozwścieczony.
— Nie, ale zawiera, prócz twego imienia, twój urzędowy tytuł. Wysłannik Padyszacha raczy osądzić, jaką należy z niego wyciągnąć treść — urzędową, czy prywatną.
Podałem pismo generałowi. Namiestnik porwał się śpiesznie ku niemu, aby je wydrzeć; chwyciłem go za kołnierz, zakręciłem nim w kółko i cisnąłem w kąt, gdzie gruchnął na ziemię. Dźwignął się, chcąc ponowić swój atak na generała, ale obecni oficerowie, którzy wyszli w międzyczasie z gabinetu, zagrodzili mu drogę. Wiedząc, ż list zawiera dowód jego winy, szamotał się bezsilnie, wyzywając i klnąc przytem Generał przeczytał adres, skinął do mnie i rzekł:
— Masz rację. Napis na liście pozwala wnosić o treści urzędowej. List należy do mnie!
Otworzył go i przeczytał. Twarz jego, w miarę czytania, przybierała coraz bardziej poważny wyraz. Po przeczytaniu schował list do kieszeni, popatrzył przed siebie w zamyśleniu i skierował kroki ku drzwiom przedpokoju. Otworzył je i zawołał:
— Kol agasi!
Strona:Karol May - Osman Pasza.djvu/31
Ta strona została skorygowana.
29