odprowadzono, kiedy, siedząc, jak na gomelastik[1] przefrunęliście na drugą stronę! Nikt z nas nie byłby się odważył na taki skok. Mamy niezłe konie w pułku, ale nie mamy dobrych jeźdźców. Wolny Beduin jeździ konno o wiele lepiej, niż my. Gdybym tylko miał bataljon, nie mówię o pułku, jakżeby jeździli moi ludzie! Musieliby latać, jak sokoły! Ale tego w mojem życiu nie dopnę. Kismet mi nie sprzyja!
— Czy nie czujesz się szczęśliwy?
— Jak można być szczęśliwym, kiedy się w ciągu pięciu miesięcy nie otrzymało żołdu? Padyszach jest największym i najsławniejszym, najbogatszym i najmądrzejszym władcą wszystkich państw, ale... nie skrzywdzisz mnie i nie zdradzisz mych słów, jego bogactwa zostają przy nim, do nas nie docierają, a sprawiedliwość jego rozpościera się nad całą kulą ziemską, tylko nie nad naszemi kieszeniami.
— Z czego żyjesz, skoro tak długo nie dostałeś żołdu?
— Właściwie wcale nie żyję, lecz głoduje, bo kocham swój harem[2] i swe dzieci i oddaję im te okruchy chleba, które zbieram z dywanów moich przełożonych. Ja mogę głodować, ale nie oni!
— Twoi przełożeni mają więc chleb?
— O, nietylko chleb, ale i mięso i wszystko, czego ich dusza zapragnie. Musisz wiedzieć, że