— Toć nie można oglądać przedmiotów z bajki.
— To też nic nie widzisz.
— A jednak. Widzę coś na własne oczy, czego nie można uważać za bajkę.
— A co?
— Pierścień na twej prawej ręce.
Widziałem, że się przeląkł, połapał się niebawem i odpowiedział z niezupełnie udanym uśmieszkiem:
— To jest zwykły pierścień, pierścień, jak każdy inny!
— My jednak; ty i ja wimy coś więcej. Jest to pierścień sillana z oznaką rangi, jaką zajmujesz!
— Psie!
— Milcz! — osadziłem go — wystrzegaj się tego słowa! Jeżeli jeszcze raz je usłyszę, pokażę ci, jak się powinno traktować psa. Uważaj! Ponieważ wiem, że ci ten pierścień nie będzie więcej potrzebny w tem życiu, podarujesz mi go na pamiątkę naszego dzisiejszego spotkania.
— Ani myślę.
— To wcale nie jest konieczne; tutaj obowiązuje to, co ja myślę, twoje myśli nas nie obchodzą. Dawaj go tu.
Przystąpiłem doń, aby mu pierścień odebrać. Przycisnął do ciała związane ręce i wycharczał w najwyższem wzburzeniu:
Strona:Karol May - Osman Pasza.djvu/88
Ta strona została skorygowana.
86