Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/112

Ta strona została skorygowana.

ła, choć niegdyś była tak naiwna, że oddała serce hrabiemu Alfonso.
— Tak — powiedziała cicho.
— A później córka Miksteków oswobodziła towarzyszy?
— Tak.
— Córka Miksteków jest bohaterką i zasługuje na to, aby wejść do namiotu wielkiego wodza.
Apacz pogłaskał ją po głowie i odszedł. Karja wiedziała, że znaczy to u niego więcej, aniżeli tysiące słów.
Sternau przerwał powitalne rozmowy napomnieniem:
— Odłóżmy to na później, a pomyślmy o chwili obecnej. Trzeba obejrzeć cele, w których byliście zamknięci, i trupy zabitych.
Mariano, wziąwszy jedną z latarni, ruszył pierwszy. Zbawcy naszych jeńców wzdrygnęli się na widok wąskich, wilgotnych podziemi. Gdy podeszli do obydwóch trupów, nie mogli przemówić ani słowa. Uczuli, że stoją przed jawnym dokumentem karzącej sprawiedliwości Boskiej.
Nagle rozległ się przeraźliwy, długi krzyk.
— Co to? — zapytał Piorunowy Grot.
— To Verdoja — odparł Mariano.
— Okropność — rzekł Sternau. — Muszę go zobaczyć.
Ruszyli naprzód; obydwie dziewczyny uprosiły kapitana Ungera, aby pozostał z niemi.
Gdy doszli do studni, rozległ się znowu krzyk. Niema chyba na świecie zwierzęcia, któreby podobne

110