Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/129

Ta strona została skorygowana.
VI
ZAGINIENI

Zachodnio-amerykańska rzeka Colima uchodzi do oceanu przez wielką zatokę, zwaną Puerto de Colima lub Manzanillo. Miasteczko zaś Colima leży w bardzo żyznej okolicy i uprawia ożywiony handel. Przy ujściu rzeki zarzucają kotwicę statki o niemałym tonnażu. Właśnie stał teraz w porcie jeden z takich statków. Kadłub posiadał kształtny i miły dla oka; wyglądał jak nowy. Dwaj ludzie, stojący w przystani, przyglądali mu się z zadowoleniem; po jakimś czasie jeden z nich rzekł:
Goddam, to piękny statek. Zbudowano go z pewnością w jakiejś amerykańskiej stoczni.
Człowiek, który to mówił, był wysokiego wzrostu i szczupły; ubranie miał postrzępione.
Widać to z pierwszego rzutu oka — odparł drugi. Ten był szeroki w barach, krępy; gdyby nie podarte lakiery na nogach i pęknięte rękawiczki na rękach, możnaby go śmiało wziąć za marynarza.
— Czy nie możnaby na nim umieścić jakiej armaty?
— Pocóż się pan pyta, kapitanie? Zna się pan przecież na tem lepiej ode mnie.
— Hahaha, tak sądzisz? Ale nie nazywaj mnie kapitanem, gotów bowiem jesteś wygadać się i wtedy, gdy nas będą podsłuchiwać. Jestem czcigodnym dyrektorem

127