wiedzieć się, gdzie mieszka. Przesadzimy płot, później schowamy się za rogiem ulicy. Powinniśmy się rozstać; niech jeden idzie za drugim. Jeżeli jeden z nas ślad zgubi, drugi mu dopomoże.
Przeczekali, aż Mariano ich minął i poszli za nim zosobna, udając beztroskich spacerowiczów. Na wybrzeżu Mariano wszedł do jakiegoś domu.
Kapitan zwrócił się do sternika.
— Wiemy teraz, gdzie mieszka on i gdzie doktór.
Trzeba tylko wytropić ich zamiary.
— Dowiem się — rzekł sternik. — Nie zna mnie Sternau, ani nikt z jego towarzyszy.
— Postaraj się o to jaknajprędzej; najlepiej już jutro rano. —
Następnego dnia o świcie sternik postanowił przystąpić do dzieła; naprzód jednak udał się do przystani, by popatrzeć, czy na pokładzie wszystko jest w porządku. Szczęście mu sprzyjało; na brzegu stali Sternau i Mariano. Obydwaj przyglądali się statkowi. Gdy spostrzegli, że sternik zdąża na pokład, w przeświadczeniu, że należy do załogi, zapytali:
— Czy wiecie, jaki to okręt, sennor?
Sternikowi strzeliła w tej chwili do głowy myśl, która powinna była przynieść wielkie korzyści kapitanowi. Postanowił zrealizować ją, poinformowawszy się jednak naprzód o zamiarach Sternaua. Dlatego odparł:
— Dlaczego pytacie o to, sennor? Czy chcielibyście wsiąść na statek, czy też powierzyć nam jakiś fracht?
— Mam zamiar udać się z kilkoma towarzyszami do Acapulco lub do jakiego innego południowego portu.
Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/139
Ta strona została skorygowana.
137