Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

celi więziennej otwierały się w kierunku, z którego nas przyprowadzono.
Szły dalej wolnym krokiem; dotarły wreszcie do drzwi, u których wisiał ciężki, żelazny rygiel, niedawno naoliwiony. Drzwi były przymknięte; gdy je trąciły, wydostały się na drugi korytarz, tworzący z pierwszym kąt prosty. Karja ostrożnie zbadała drzwi. Miały rygle z obu stron, aby można je było zamykać od wewnątrz i od zewnątrz.
— Wszystko tu przygotowano zawczasu — rzekła. — Zewnętrzny rygiel miał służyć do tego, by zamknąć nim korytarz, w którym znajdują się nasze cele; wewnętrzny zaś — bronić tych, którzyby nas chcieli odwiedzić.
— Groza mnie przejmuje — odparła Emma. — Jakiż to los miał się stać naszym udziałem.
— Szczęście, żeśmy go uniknęły.
— Ale co dalej?
— Nie tracę nadziei. Sternau będzie nas szukać i może odkryje nasze więzienie. Mamy broń, amunicję, oliwę i żywność. Będziemy się bronić do upadłego. Gdybym tylko wiedziała, gdzie mamy się zwrócić: na prawo, czy na lewo?
— Słuchaj.
Emma powiedziała to słowo szeptem. Obydwie przyczaiły się w korytarzu, nasłuchując zbliżających się woddali kroków.
— Wracajmy. Zamkniemy drzwi — rzuciła Karja.
Prędko przekradły się zpowrotem i zaryglowały drzwi. Kroki zbliżały się i — minęły celę. Nikt nie pró-

14