Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

my nie kpi z niego, chwycił za strzelbę i skoczył przez dolinę prosto na niedźwiedzia.
Jeszcze szybszy od niego był jednak Bawole Czoło. Wyciągnął nóż i znalazł się po chwili na tyłach zwierza. Chciał obserwować walkę i rzucić się na niedźwiedzia ze swym nożem na wypadek, gdyby Indjaninowi powinęła się noga.
Niedźwiedź zwracał uwagę tylko na Apacza. Dzieliła ich odległość zaledwie sześciu kroków; zwierz podniósł się na tylnych łapach, aby czerwonego przygnieść. Indjanin skorzystał z tego; przyłożył strzelbę do ramienia, wycelował między żebra, w okolicę serca, nacisnął cyngiel i, w tej samej chwili, gdy padł pierwszy strzał, skoczył na bok, drugą lufę kierując na niedźwiedzia.
Niedźwiedź postąpił jeszcze kilka kroków naprzód, potem zatrzymał się, mruknął głucho i chrapliwie; ciężka, lepka fala krwi zaczęła mu gęsto wypływać z pyska i po chwili zwalił się na ziemię.
— Doskonale! — krzyknął Bawole Czoło. — Niedźwiedź został trafiony w samo serce. Brat mój ma pewny wzrok i mocną rękę. Nie zadrżał nawet; będzie więc kiedyś dzielnym wojownikiem. Otrzymał teraz prawo do imienia; będę jego przyjacielem tak długo, dopóki wielki Manitou pozostawi mnie przy życiu.
Apacz nie zadrżał w obliczu niedźwiedzia, ale teraz przejął go dreszcz radości.
— Czy zginął naprawdę? — zapytał.
— Tak. Brat mój może zabrać skórę, jako dowód zwycięstwa, i zachować jego głowę na wspomnienie pierwszego bohaterskiego czynu, którego dokonał.
Apacz oddał strzelbę Bawolemu Czołu i ukląkł

54