Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/78

Ta strona została skorygowana.

z Meksykan i wychylił się ostrożnie z za skały. — Poślę mu kulkę.
Ujął za strzelbę — w tejże chwili dwoje rąk chwyciło go za gardło i ścisnęło tak mocno, że nie mógł oddychać. To samo przypadło w udziale jego towarzyszowi.
— Naprzód, za mną! — rzekł teraz Sternau i puścił się w cwał przez dolinę. Dwaj jego towarzysze poszli za nim. Pomoc okazała się zbyteczną, gdyż nasi wodzowie zajęci już byli wiązaniem nieprzytomnych jeńców na lassa.
— Bawole Czoło, wódz Miksteków, po raz drugi darowuje mi życie — powiedział Sternau, wysiągając doń rękę.
— Matava-Se obronił się sam — odparł wódz skromnie.
Sternau podał zkolei rękę Niedźwiedziemu Sercu.
— Lata minęły od chwili, w której po raz ostatni widziałem wodza Apaczów. Witam go z wielką radością.
— Niedźwiedzie Serce cieszy się również z tego, że brata swego znowu ogląda. Czekał na to spotkanie przez długi szereg wiosen.
Piorunowy Grot pokrótce opowiedział wodzowi Apaczów, w jaki sposób uleczył go Sternau. Usiedli teraz wszyscy i radzili, co czynić dalej: obydwóch Meksykan ułożono tak daleko, aby nie mogli słyszeć rozmowy.
— Cóż to pociągnęło naszych przyjaciół ku pustyni? — zapytał Bawole Czoło.
— Zdarzenie bardzo smutne — odparł Sternau. — Napadnięto na hacjendę del Erina.
— Kto się ośmielił? Meksykanie?

76