dworze — nam wejść nie pozwolono. — Dostęp mieli tylko sennor Verdoja, sennor Pardero i stary służący. Naprzód zaprowadzili obydwie dziewczyny, potem zaś mężczyzn.
— Z której strony znajduje się wejście? — Nie wiem tego.
— Chyba widzieliście, w jakim kierunku udał się Verdoja?
— Udał się w kierunku krzaków, które rosną u podnóża piramidy, i zniknął później w kierunku południowym.
— A więc tam jest wejście. Coście robili, gdy już jeńcy weszli?
— Pojechaliśmy do hacjendy Verdoji; tam otrzymaliśmy świeże konie i amunicję, poczem ruszyliśmy w dalszą drogę.
— Tutaj?
— Tak.
— Jak długo jechaliście?
— Od drugiej rano.
— Czy możemy być na wieczór przy piramidzie, jeżeli ruszymy natychmiast?
— Tak.
— Dobrze. Zaprowadzisz nas tak, aby nikt nie widział. Przy najmniejszym odruchu podejrzanym — zginiesz. Czy zapamiętałeś sobie drogę?
— Tak; znam ją dokładnie.
— To wystarczy. A co do twego towarzysza, to obejdziemy się bez niego; zasłużył, według praw prerji, na karę śmierci.
Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/84
Ta strona została skorygowana.
82