— Gdzie twój towarzysz?
Zapytany milczał uparcie. Pogromca Grizly wymierzył mu potężny policzek.
— Czy będziesz odpowiadać na pytania, które ci zadaje wódz Apaczów?
I tym razem jedyną odpowiedzią było milczenie, Gdy pozostali nie mogli również zmusić zuchwałego Komancza do mówienia, rzekł Sternau, jednakże innym, niż oni, tonem:
— Jesteś wojownikiem Komanczów; odpowiadsz tylko temu, kto cię traktuje jak dzielnego wojownika. Czy uciekniesz, jeżeli cię zwolnię z więzów?
— Nie; zostanę tutaj — odparł jeniec.
— Czy będziesz mówić?
— Władcy Skał będę odpowiadać, jest bowiem sprawiedliwy i dobry i nie bije jeńca, który się bronić nie może.
Była to aluzja do Pogromcy Grizly, którzy uderzeniem zdobył sobie w Komanczu śmiertelnego wroga.
— Znasz mnie? — zapytał Sternau.
— Znam cię i jestem twoim jeńcem.
— Należysz do tego, kto cię pokonał. Wstań!
Sternau odwiązał lasso. Jeniec podniósł się, nie zdradzając zamiaru ucieczki.
— Czy jesteś sam? — pytał Sternau.
— Nie — brzmiała odpowiedź.
— Czy wielu jest was tutaj?
— Jeszcze jeden.
— Posłano was na zwiady?
— Tak.
— Za wami idzie znaczna siła wojowników?
Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/94
Ta strona została skorygowana.
92