wyzyskał tę okoliczność, ażeby przy twojej pomocy z oczu mnie nie spuszczać, podczas gdy sam był dla mnie niewidzialny. Powiedziałeś mu oczywiście, że spotkałeś się ze mną i że mieszkam u koniuszego?
— Tak, lecz on prosił mnie, żebym tobie nic o tem nie mówił.
— O, bardzo wierzę! Czy później, mianowicie od chwili, kiedy zamieszkałeś u marszałka, spotykałeś się z tym miłym przyjacielem?
— Spotkałem się z nim wczoraj na godzinę przed nocną modlitwą. Powiedział mi, że będzie stał na moście, na którym cię tutaj pierwszy raz zobaczyłem, więc poszedłem do niego.
— Co chciał wiedzieć?
— Pytał, co ty dziś robisz, a ja powiedziałem mu o zamiarze zwiedzenia grobów w Maabdah.
— Hm! A co jeszcze?
— Nic więcej. Przechodziło tamtędy wielu ludzi, wśród których mogłeś się przypadkiem znajdować; dlatego rozmawiał ze mną tylko krótką chwilę.
Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/113
Ta strona została skorygowana.
111