Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

aby mi, jako swemu najlepszemu przyjacielowi, przygotować uroczyste przyjęcie. Puść mnie do niego, ażebym się nasycił widokiem jego oblicza.
Odsunąłem starca i wszedłem szybko do otworu. Nie uważałem tego za niebezpieczne, a wynik potwierdził moje zdanie: kiedy się tam wsunąłem, kuglarza już nie było. Znajdowałem się w izbie tak niskiej, że głową dotykałem niemal powały. Miała ona długość i szerokość podwórka. Naprzeciwko otworu, którym wszedłem, znajdował się drugi, przez który łotr się oddalił. Wyszedłem tamtędy i stanąłem w ogrodzie ogrodnika. Nie było w nim ani drzewa, ani krzaków. Osiem małych grządek, zasadzonych wyłącznie cebulą i czosnkiem, zajmowało całą długość i szerokość ogrodu. Dochód z niego mógł właścicielowi chyba jedynie opłakany byt zapewnić. Nie było tu ani jednego kącika, w którym kuglarz mógłby się ukryć. Kiedy zbadałem ziemię, zobaczyłem ślady stóp muza’bira na rozpulchnionym gruncie ogródka. Widocznie przebiegł tędy, ażeby przez niski mur dostać

119