się do sąsiedniego ogrodu. Nie myślałem ścigać go dalej. Nie miałem zamiaru chwytać, chciałem go tylko przekonać, że wiem o jego obecności, i udowodnić mu, że się go nie boję. Chciałem mu wreszcie napędzić strachu i zmusić go w ten sposób do opuszczenia Siutu.
Wróciłem na podwórze i zastałem tam Selima i gospodarza. Starzec mówił coś z gniewem do mojego „obrońcy“, on zaś stał w ciemnej sieni — nie miał odwagi wejść na podwórze — i rzucał trwożne spojrzenia w stronę, w której zniknąłem w pościgu za kuglarzem. Widząc mnie, wracającego cało, nabrał zmiejsca odwagi. Opuścił swoje osłonięte stanowisko, wyszedł na podwórze i zawołał z triumfem:
— Oto jest mój effendi! Wiedziałem, że posłucha moich wskazówek. Prawda, effendi, że widziałeś kuglarza?
— Tak — odrzekłem. Teraz wierzysz, że to muza’bir?
— Właśnie powiedział mi mój gospodarz, że gość jego jest kuglarzem, a nie handlarzem. Czynił mi wyrzuty, że go
Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/122
Ta strona została skorygowana.
120