Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

nak, że pójdę teraz spać, więc udał się z grubasem do jego mieszkania. — — —
Nazajutrz, po śniadaniu, przyprowadzono konie. Umówiona przejażdżka odbyła się w większem towarzystwie, aniżelim się spodziewał. Marszałek nie omieszkał przyłączyć się do nas, a Selim twierdził, że musi także jechać z nami, gdyż jest moim obrońcą i powinien mnie chronić przed upadkiem z konia. Zapewniałem go wprawdzie, że obawy są zbyteczne, lecz odpowiedział:
— Effendi, jestem największym bohaterem i jeźdźcem mojego szczepu, ty zaś jesteś Frankiem i nie widziałem cię jeszcze nigdy na koniu. Jeśli skręcisz kark, ja będę za to odpowiadał. Dlatego nie odstąpię cię i nie spuszczę z oka.
— Czyż jesteś rzeczywiście tak doskonałym jeźdźcem?
— Nikt mi jeszcze w jeździe konnej nie dorównał — odpowiedział z głębokim ukłonem.
— Więc spodziewam się, że słowa dotrzymasz. Gdybyś Opuścił mnie choćby na chwilę, poskarżę się twojemu panu,

26