Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/33

Ta strona została skorygowana.

kroku, pobudzały mnie do uśmiechu. Na grzbiecie tego zwierzęcia siedziało czarne monstrum z odstającemi nogami i skurczonym korpusem. Koń podrzucał potężnie, wprawiając jeźdźca w ruch, zwany przez dobrze jeżdżących gauchów południowo-amerykańskich „el molinillarse à la silla“ t. zn. „wiercić się na siodle“. Murzyn starał się siedzieć w siodle jak najmocniej i zmuszał konia do szybkiego biegu, ale napróżno. Był to widok istotnie śmieszny.
Koniuszy i parobcy wyprzedzili nas tak bardzo, że wreszcie postanowili się zatrzymać i na nas zaczekać. Grubas dojechał do nich nieco wcześniej, niż my. On sam stękał i koń jego sapał, jakby już całe godziny gnali przez pustynię.
— Cóżto, effendi? — spytał koniuszy. — Zostałeś wtyle?
— Nie umie jeździć konno — odpowiedział Selim za mnie.
— Ależ! Widzieliśmy wczoraj, jak poskromił naszego szpaka.
— Udało mu się to dzięki daktylom, któremi konia nakarmił. Przynęcić konia

31