Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

— Dziękuję ci, i bezzwłocznie pojadę na szczyt tego wzgórka.
— Nie czyń tego, effendi! Jeżeli szeitan[1] znajduje się właśnie wpobliżu, wysunie z ziemi pazur i wciągnie cię do piekła. Już niejeden śmiałek tam zniknął i ludzkie oko nie widziało go potem.
— Być może, ale to nie sprawka szatana, widocznie są tam jakieś jaskinie, do których ci ludzie powpadali.
— Nigdy tam żadnej jaskini nie widziano.
— Naturalnie, bo przysypuje je piasek pustynny. Wiatr wieje z zachodu na wschód i pędzi nieustannie piasek w tym kierunku. W ten sposób wypełniają się szybko zagłębienia w ziemi.
— Wyjaśniasz mi to, wedle swojej wiary, my jednak jesteśmy wyznawcami proroka, i unikamy paszczy, piekielnej. Jeśli chcesz rzeczywiście dostać się na wzgórek, to musisz wyrzec się naszego towarzystwa. Zostaniemy na dole i zaczekamy na ciebie.

Przed nami wznosił się Tell es sirr,

  1. Szatan.
43