tylko dym, ale nadto czulibyśmy straszliwe gorąco. Ponieważ zaś nie można zauważyć ani jednego, ani drugiego, przeto nietylko ośmieszacie się swym niepotrzebnym strachem, ale, co więcej, narażacie marszałka na śmierć. Prawdopodobnie będziemy go mogli wydobyć, jeżeli się raźno do roboty weźmiemy. Jeśli jednak będziemy zwlekali, spadnie wina jego śmierci na nasze sumienie. Nie bądźcie więc tchórzami i chodźcie za mną!
Mówiąc to, zbliżyłem się do miejsca wypadku, a także oni, zawstydzeni, nabrali nieco odwagi i szli za mną. Zatrzymałem się w dwułokciowej odległości od brzegu otworu i pochyliłem naprzód, aby spojrzeć w głąb piaszczystego lejka. Chcąc go zbadać dokładniej, postąpiłem naprzód jeszcze o jeden krok, kiedy nagle grunt mi się pod nogami obsunął tak, że zaledwie miałem czas odskoczyć wstecz. Piasek, na którym stałem, wpadł w głąb otworu.
Towarzysze moi zrejterowali czem prędzej, a Selim zawołał do mnie:
— Wracaj, wracaj, effendi! Niewiele
Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/50
Ta strona została skorygowana.
48