Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/57

Ta strona została skorygowana.

Przyjdzie ci to z łatwością, gdyż piasek nie przysypał cię głęboko.
Był posłuszny, nie poszło mu to jednak łatwo, jakem się spodziewał. Przeszkadzała mu ciasnota i ciężar ciała. Po kilku wysiłkach zdołał wkońcu powstać i wtedy mogłem spuszczoną nadół ręką dotknąć jego głowy. Zauważyłem przytem, że moja piaskowa podstawa jest dość silna, a zesunęła się tylko jej część rozluźniona. Grubas westchnął głęboko i zawołał:
— O Allah, o nieba, o Muhammedzie, więc nie umarłem naprawdę? Żyję, pojadę do domu i zjem jagnię! Effendi, widzę tylko ciebie. Gdzie tamci?
— Stoją za mną i zobaczysz ich wkrótce. Czy umiesz piąć się po sznurze?
— Nie. Czyż masz mnie za kota?
— Więc zejdę nadół, żeby cię podnieść.
— A jakże ciebie potem wydobędziemy?
— Wespnę się po rzemieniu. Zaczekaj tylko chwilę!

55